Pewnego razu niewidomy postanowił odwiedzić Teksas. Wsiada do samolotu teksaskich linii lotniczych i zapada się w miękkim, dużym fotelu.
- Hej... - mówi niewidomy - ale duży fotel.
- W Teksasie wszystko jest większe, niż gdzie indziej - mówi siedzący obok pasażer.
Kiedy niewidomy wylądował w Teksasie, pierwsze kroki skierował do baru.
Dostał kufel, bada go dłońmi i mówi z podziwem:
- Ale duże kufle tu macie.
- W Teksasie wszystko jest większe niż gdzie indziej - mówi barman.
Po kilku piwach niewidomy pyta barmana, gdzie jest toaleta.
- Na drugim piętrze, trzecie drzwi po prawej - pada odpowiedź.
Niewidomy idzie, ale gubi drogę i zamiast do toalety, wchodzi do sali z basenem. Potyka się, wpada do wody i przerażony krzyczy:
- Nie spłukiwać! Nie spłukiwać!
- Hej... - mówi niewidomy - ale duży fotel.
- W Teksasie wszystko jest większe, niż gdzie indziej - mówi siedzący obok pasażer.
Kiedy niewidomy wylądował w Teksasie, pierwsze kroki skierował do baru.
Dostał kufel, bada go dłońmi i mówi z podziwem:
- Ale duże kufle tu macie.
- W Teksasie wszystko jest większe niż gdzie indziej - mówi barman.
Po kilku piwach niewidomy pyta barmana, gdzie jest toaleta.
- Na drugim piętrze, trzecie drzwi po prawej - pada odpowiedź.
Niewidomy idzie, ale gubi drogę i zamiast do toalety, wchodzi do sali z basenem. Potyka się, wpada do wody i przerażony krzyczy:
- Nie spłukiwać! Nie spłukiwać!
Baca a jobym Ci obcioł jedno ucho, widziołbyś?
- Widziołby.
- A jokbym Ci obcioł drugie ucho, widziołbyś?
- Niewidziołbym.
- A cymu?
- Bo by mi capka na ocy spadła.
- Widziołby.
- A jokbym Ci obcioł drugie ucho, widziołbyś?
- Niewidziołbym.
- A cymu?
- Bo by mi capka na ocy spadła.
Siedzi trzech murzynów nad wodą. Jeden złowił złotą rybkę:
Rybka - mogę spełnić 3 życzenia a że jest was 3 każdy ma po jednym
1 - chcę być biały
2 - ja też chcę być biały
3 - a ja chcę żeby oni z powrotem byli czarni.
Rybka - mogę spełnić 3 życzenia a że jest was 3 każdy ma po jednym
1 - chcę być biały
2 - ja też chcę być biały
3 - a ja chcę żeby oni z powrotem byli czarni.
Przychodzi zając do sklepu z artykułami żelaznymi.
- Dzień dobry, czy są rogaliki?
- Nie ma, tu jest sklep żelazny.
Na drugi dzień zając jest znów w sklepie.
- Czy są rogaliki?
- Mówiłem już, tu jest sklep żelazny...
Na trzeci dzień.
- Czy wreszcie przywieźli te rogaliki?
- Słuchaj zając, jeżeli jeszcze raz przyjdziesz tu i spytasz o rogaliki, to ci uszy do lady gwoździami poprzybijam!
Na czwarty dzień przychodzi zając i pyta się:
- Dzień dobry, czy są gwoździe?
- Nie ma.
- A rogaliki?
- Dzień dobry, czy są rogaliki?
- Nie ma, tu jest sklep żelazny.
Na drugi dzień zając jest znów w sklepie.
- Czy są rogaliki?
- Mówiłem już, tu jest sklep żelazny...
Na trzeci dzień.
- Czy wreszcie przywieźli te rogaliki?
- Słuchaj zając, jeżeli jeszcze raz przyjdziesz tu i spytasz o rogaliki, to ci uszy do lady gwoździami poprzybijam!
Na czwarty dzień przychodzi zając i pyta się:
- Dzień dobry, czy są gwoździe?
- Nie ma.
- A rogaliki?
Kto wymyślili triatlon?
- Polacy! Bo tylko polak idzie na basen pieszo, a wraca rowerem.
- Polacy! Bo tylko polak idzie na basen pieszo, a wraca rowerem.