Na zebraniach pracowników z zarządem w znanym banku systematycznie przeszkadzały telefony komórkowe. Wyciszanie dzwonków nic nie dawało, gdyż uczestnicy rozpraszali się kontrolowaniem, kto i w jakiej sprawie może dzwonić.
Ponieważ nie było to pierwszy raz, prezes zarządził:
- Wszystkie komórki proszę położyć na stoliku w końcu sali.
Tak też się stało. Po chwili okazało się wszakże, że któryś z panów nie wyłączył dzwonka, nie mówiąc o komórce. Jeden z telefonów zaczął dzwonić. Zrezygnowany prezes spojrzał znacząco na pracownika siedzącego najbliżej sterty telefonów. Ten wstał, odnalazł dzwoniący telefon i odebrał.
- Tak?
- ...
- Wypadek?
- ...
- Skasowany?
- ...
- Zrozpaczona?
- ...
- Na zakupach?
- ...
- Zabrakło?
- ...
- No tak, karta...
- ...
- Moja karta?
- ...
- Futro?
- ...
- Cena ogromna, ale zgadzam się z tym, że futra wyglądają dobrze...
- ...
- Tak, trzeba kończyć...
- ...
- Oczywiście.
Po zakończeniu rozmowy pracownik rozejrzał się po wlepionych w niego oczach kolegów i ostrożnie zapytał:
- Panowie. Czyja jest ta zielona komórka, którą odebrałem?
     55
Naukowcom udało się skrzyżować złotą rybkę z rekinem - spełnia trzy ostatnie życzenia.
     78
Przychodzi klient do serwisu komputerowego, pokazuje urwaną tackę napędu CD-ROM i mówi do serwisanta:
- Proszę pana, chciałem zgłosić reklamację. Urwała mi się ta podkładka na kawę.
     79
Mała dziewczynka odbiera telefon:
- A którym jest pan szefem mojego tatusia: dupkiem czy kretynem?
     74
- Co zrobicie, gdy zobaczycie człowieka za burta? - pyta oficer majtka podczas inspekcji.
- Rzucę mu kolo ratunkowe i ogłoszę alarm: "Człowiek za burta!".
- Dobrze! A jeśli rozpoznacie w tym tonącym waszego oficera?
- A którego?
     69
Gabinet lekarski w przychodni rejonowej w Rejowcu Fabrycznym. Akurat czwartek, więc przyjmuje psychiatra. Wchodzi gościu - na oko jakieś 47 lat, grubawy, łysiejący na czubku głowy, w okularach, ma pekaesy. Zezuje i przegina głowę na lewo.
- Na co się Pan uskarża? - pyta lekarz.
- Żo-żo-żona mi sieeeee pu-pu-puszcza!
- A gdzie teraz wiernej szukać? - mówi lekarz.
- Sy-sy-syn włóczy się i chu-chu-chuligani.
- No, ale jeszcze nikogo nie zabił, nie?
- No-no-no iii... sz-sz-szczam w nocy do łó-łó-łóżka.
- Spróbujemy zaradzić. Proszę łykać nervosal dwa razy dziennie i przyjść za dwa tygodnie.
Po dwóch tygodniach koleś przychodzi. Roześmiany, dżinsy czerwone, sweterek w romby. - Co słychać? - pyta medyk.
- Wporzo.
- Jak żona?
- Puszcza się. Ale gdzie teraz szukać wiernej?
- Synalek?
- Rozrabia. Ale nikogo nie zabił.
- A jak tam w nocy?
- Szczam. Ale do rana zawsze zdąży wyschnąć.
     72