Przychodzi baba do lekarza z dwoma poparzonymi uszami.
- Co się pani stało? - pyta lekarz
- To było gdy zadzwonił telefon myślałam, że żelazko to telefon więc odebrałam
- A co się stało z drugim?
- Chciałam zadzwonić po pogotowie!
- Co się pani stało? - pyta lekarz
- To było gdy zadzwonił telefon myślałam, że żelazko to telefon więc odebrałam
- A co się stało z drugim?
- Chciałam zadzwonić po pogotowie!
Kończy się seminarium poświęcone osmozie cieczy. Profesor podsumowuje:
- I tak właśnie woda ścieka. Czy wszystko jest zrozumiałe?
Wstaje Murzyn:
- Ja czegoś nie rozumiem. Jak to jest? Woda ścieka i pies ścieka?
- I tak właśnie woda ścieka. Czy wszystko jest zrozumiałe?
Wstaje Murzyn:
- Ja czegoś nie rozumiem. Jak to jest? Woda ścieka i pies ścieka?
Jasiu wrócił ze szkoły i pyta:
- Mamo, kto wygrał bitwę pod Grunwaldem?
- Król Jagiełło.
- A to pech! Znów pani miała rację.
- Mamo, kto wygrał bitwę pod Grunwaldem?
- Król Jagiełło.
- A to pech! Znów pani miała rację.
Wchodzi dwóch blondynów do baru, zamawiają po piwie i wyciągają kanapki.
- Tu nie wolno jeść swoich kanapek - powiedział kelner
Blondyni popatrzyli na siebie i zamienili się kanapkami.
- Tu nie wolno jeść swoich kanapek - powiedział kelner
Blondyni popatrzyli na siebie i zamienili się kanapkami.
Przychodzi facet ze złotą rybką do onkologa. Wchodzi. Milczy. Onkolog również milczy. Patrzą na siebie pytająco.
- Kicha. - wydusza z siebie wreszcie facet.
- Słucham?
- Kicha.
- Jaka znowu kicha?
- Rybka kicha. Chora jest znaczy się.
- Panie, coś pan! Jak rybka może panu kichać? A w ogóle ja jestem onkologiem, czemu przynosi pan do mnie chorą rybkę?
- Kolega pana zareklamował. Podobno raka pan wyleczył.
- Kicha. - wydusza z siebie wreszcie facet.
- Słucham?
- Kicha.
- Jaka znowu kicha?
- Rybka kicha. Chora jest znaczy się.
- Panie, coś pan! Jak rybka może panu kichać? A w ogóle ja jestem onkologiem, czemu przynosi pan do mnie chorą rybkę?
- Kolega pana zareklamował. Podobno raka pan wyleczył.
Mały żółwik wchodzi na wysokie drzewo. Gdy już jest na szczycie rozkłada łapki i skacze po czym z głośnym hukiem spada na ziemię. Kilka razy ponawia próbę, ale za każdym razem kończy tak samo. W tym momencie jeden z ptaków obserwujących żółwika z sąsiedniego drzewa zwraca się do drugiego:
- Wiesz, chyba czas, abyśmy mu powiedzieli, że jest adoptowany...
- Wiesz, chyba czas, abyśmy mu powiedzieli, że jest adoptowany...